- - -
W radosnym czasie jakim było, nieszczęśliwie zakończone, urlopowanie się - miałam napływ weny, a może to tylko zmiana otoczenia i klimatu pozytywnie podziałały na mój układ craftowo-majsterkowy. Więc jako że podróżuje z walizką wypchaną po brzegi paskami papieru (głównie pomarańczowego, ot takie tajemnicze zjawisko o_O) to w chwili olśnienia miałam materiał i narzędzia na podorędziu dzięki czemu powstały dwie karteczki ślubne.
- - -
To już najwyższa pora zabrać się za kartki na święta. Ah... gdyby się człowiekowi chociaż w połowie tak chciało jak mu się nie chce, to mógłby przenosić góry ^_- Gdy tylko pomyślę o zeszłorocznym fiasku świątecznym to aż mi wstyd. Dlatego mam mocne postanowienie poprawy, tym bardziej że w tym roku Świąteczna Fabryka Piernika nie upiecze żadnego pierniczka, pierniczusia ani pierniczunia, bo zdechł mi piekarnik. *chlip* Jednak miał prawo. Nowoczesne piekarniki mogą tylko pomarzyć o takim stażu. Ponad dwadzieścia lat służby. Najpierw wśród aromatów wspaniałych babcinych wypieków, a potem oparów spalenizny i zeskrobywanych zakalców mojego autorstwa... no może nie było aż tak dramatycznie ^_-
Czas zakasać rękawy i przerobić kilka ton papieru i hektolitrów kleju. Do boju! ^_^ Święta tuż-tuż.